Różne oblicza miłości
niedziela, 10 lutego 2013
Potęga miłości
W całym zamku panował chaos. W Hogwarcie nie było miejsca, w którym nie było by coś związanego z tym świętem. Wszyscy byli podekscytowani dzisiejszym dniem, dniem zakochanych. Uczniowie chodzili rozpromienieni, pary szczęśliwe okazywały sobie uczucia na każdym kroku, nawet nauczycielom udzielił się walentynkowy nastrój. Sowy nie nadążały z przekazywaniem kartek z najróżniejszymi wyznaniami miłości, wszędzie bił po oczach róż oraz czerwień. W tym jednym dniu serca biły jednym rytmem miłości. Wszystkie, poza jednym.
- Co za tandeta - pomyślał zirytowany Draco siedząc w WS na obiedzie i patrząc z obrzydzeniem na kupidyny latające nad uczniami i rozsypujące różowe konfetti, które tuż nad ich głowami znikało. Zajęty patrzeniem na kupidyny, nie zauważył pierwszorocznej Krukonki, która zarumieniona podeszła do niego.
- Przepraszam.. - powiedziała cicho patrząc zawstydzona na młodego Malfoya. Ten dopiero ją dostrzegając westchnął cicho.
- Czego? - zapytał niezainteresowany.
- To dla Ciebie - powiedziała z delikatnym uśmiechem podając mu własnoręcznie zrobioną walentynkę.
- Jakie to słodkie - powiedział Blaise z uśmiechem siedząc obok Draco i widząc to. Ślizgon wziął kartkę patrząc na nią i podarł ją niewzruszony. Dziewczynka patrzyła na to zdziwiona, a do jej oczu napływały łzy.
- Ja… Zrobiłam ją specjalnie dla Ciebie – zapłakała cicho.
- Wsadź sobie w dupę tą walentynkę bachorze - warknął rzucając jej podartą kartkę przed nogi, po czym wstał i wyszedł spokojnie z WS. Młoda Krukonka spojrzała na walentynkę płacząc, a następnie wybiegła. Temu wszystkiemu bacznie przyglądał się dyrektor szkoły. Albus Dumbledore podszedł do podartej kartki i wziął ją po czym poszedł do swojego gabinetu z błyskiem w oku.
-Wzywał mnie Pan - powiedział blondyn wchodząc do gabinetu dyrektora.
- Owszem panie Malfoy, proszę usiąść - powiedział uśmiechając się dobrodusznie.
- Dziękuje, postoje - mruknął. Dyrektor kiwnął głową przyglądając mu się.
- Wie pan jaki dziś dzień? - zapytał.
- Czwartek? - zapytał kpiąco. Albus zaśmiał się cicho.
- Tak, a poza tym? - zapytał rozbawiony.
- Walentynki. Trudno było o nich zapomnieć kiedy wszyscy zachowują się jak idioci. Większymi niż są. Mógł pan sobie również darować te kupidyny - mruknął blondyn patrząc na jednego z kupidynów, który na tę wzmiankę strzelił małą strzałą, która trafiła w rękę Ślizgona i uciekł. Draco warknął zły masując sobie obolałą rękę.
- Nie umie pan szanować cudzych uczuć panie Malfoy. A to bardzo cenna umiejętność, której niestety pan nie posiada. Widziałem co wydarzyło się w WS, Alison Stone wciąż płacze - powiedział Albus wstając.
- To ta mała? Mogła mnie nie irytować tą beznadziejną walentynką - powiedział Ślizgon spokojnie.
- Liczy się gest -powiedział Albus.
- Po to mnie pan tutaj zaciągnął? Aby prawić mi kazania? - warknął wściekły, a dyrektor ponownie zaśmiał się cicho.
- Ależ skąd. Wiem, że to nic by nie dało. Mam coś co jak myślę nauczy pana pokory jak i mam nadzieje miłości - powiedział Dumbledore wyciągając podartą kartkę.
- To śmieszne - prychnął Draco widząc to. Albus spojrzał na niego współczująco. Sięgnął różdżkę i skierował na kartkę, która zmieniła się w przepiękną różę.
- Co, teraz mam się opiekować tą różą? – zakpił.
- Nie do końca. Kartka została zrobiona z uczuciem, którego pan nigdy nie zaznał. Ta róża to symbol miłości. Z każdym miesiącem będzie opadał jeden płatek róży. Gdy spadnie ostatni zostanie pan taki już na zawsze- powiedział Albus.
- Taki to znaczy jaki? – zapytał zmęczony już tą rozmową. Albus podał mu róże, która delikatnie zaświeciła.
- Proszę spojrzeć w lustro panie Malfoy – powiedział dyrektor wskazując na duże lustro po swojej prawej stronie. Ślizgon zdziwiony podszedł do lustra.
- Nie… To nie jestem ja! Co ty mi zrobiłeś starcze?! Odkręć to! W tej chwili! – wrzasnął wściekły odwracając się do dyrektora z mordem w oczach.
- Sam pan do tego doprowadził panie Malfoy – powiedział Albus siadając. Draco wściekły podszedł do biurka uderzając w nie pięścią z całej siły.
- Musi być jakiś sposób – wysyczał wściekły patrząc mu w oczy nie tyle już ze złością co z rozpaczą.
- Jest. Miłość. Musi pan pokochać kogoś ze wzajemnością. Musi pan zrozumieć co to miłość. – powiedział Dumbledore. Ślizgon załamany znowu podszedł do lustra patrząc na swoje odbicie i ściskając róże. Z odrazą patrzył na paskudne blizny na jego twarzy, na której w niektórych miejscach nie było skóry jakby była wypalona. Włosy niegdyś tak piękne platynowe, teraz nie było ich wcale. Nos i usta były zniekształcone, a całe jego ciało nie wyglądało lepiej.
- Kto by pokochał taką bestie jak ja? – szepnął zamykając oczy i spuszczając głowę.
Mijały dni. Król Slytherinu zaszył się w swoim dormitorium. Nie chciał się nikomu pokazywać. Nie z takim wyglądem. Od lat był uczony, że władza, status i wygląd są najważniejsze. Nocami wymykał się z dormitorium i chodził do biblioteki, zakradał się do działu ksiąg zakazanych szukając jakiegoś uroku, który przywróciłby jego dawny wygląd. Przejrzał wszystkie księgi, było ich tysiące, ale on wytrwale szukał. Nie chciał taki pozostać. W końcu zrozpaczony napisał do ojca. Lucjusz z początku bagatelizował to co napisał jego syn, ale ujrzawszy go od razu przeniósł Draco do Malfoy Manor. Nie mógł pozwolić, aby ktoś go zobaczył i zszargał dobre nazwisko Malfoyów. Lucjusz obiecał znaleźć sposób na odczynienie uroku co dało nadzieje Draco, która szybko minęła. Lucjusz nie mógł patrzeć na wstrętną postać syna. Szukał jakiegoś zaklęcia, eliksiru, który pomógłby, ale po roku zaprzestał. Malfoy Junior przez dwa lata patrzył w samotności jak róża więdnie i powoli opadają z niej kolejne płatki.
-"Cudownie" - pomyślał przygnębiony Draco patrząc na opadający płatek róży i spojrzał na drzwi zza których dobiegł głośny trzask. Zdziwiony wstał zakładając bluzę i kaptur, po czym wyszedł patrząc na Greybacka, który niósł jakąś nieprzytomną dziewczynę. Chciał dostrzec jej twarz, ale gęste włosy dziewczyny mu to uniemożliwiły.
- Kto to jest i po co ją tu przyprowadziłeś? - zapytał patrząc na nieznajomą, która powoli zaczęła się budzić.
- Jak to kto? Przyjaciółka Pottera.
- Granger? A po co ona tu?
- Pan kazał ją przyprowadzić.Nie pytaj mi się po jaką cholerę. Dostałem rozkaz żeby ją przyprowadzić, więc przyprowadziłem. Może Pan chce się dobrać? do Pottera przez jego szlamcie - powiedział poprawiając na swoim ramieniu Hermione, która z jękiem bólu złapała się za głowę.
- Idę zanim do końca się wybudzi. Nie mam ochoty targać kogoś kto wciąż mi się szarpie - powiedział Greyback idąc w stronę lochów. Draco spojrzał za nim patrząc na Gryfonkę. Wyrosła przez te dwa lata. I bardzo wypiękniała.
- "Nie to co ja" - pomyślał z sarkazmem i wrócił do pokoju kładąc się na łóżku i rozmyślając o obecności Hermiony w Malfoy Manor. Nie miał kontaktu z nikim z Hogwartu, nawet z Blaisem, choć byli kiedyś najlepszymi przyjaciółmi. Był ciekawy co się tam teraz dzieje. Nie wiedział, że po zamku chodziły różne plotki na jego temat. Powstały setki teorii na temat jego zniknięcia. Część uważała, że popełnił samobójstwo, inni, że ktoś go zamordował. Byli tacy co myśleli, że uciekł nie chcąc służyć Voldemortowi. Te trzy wydawały się uczniom najbardziej prawdopodobne. Nauczyciele nie reagowali na te plotki, bo sami nie wiedzieli co stało się z młodym Malfoyem. Jedyną osobą, która znała prawdę w zamku to Albus Dumbledore.
Ubrany w bluzę z kapturem postanowił odwiedzić swoją 'koleżankę' ze szkoły. Miał nadzieję dyskretnie dowiedzieć się co słychać w zamku. Nie mógł iść do niej z pustymi rękoma, więc poszedł do kuchni biorąc butelkę wody i jakąś kanapkę, po czym udał się do lochów, gdzie więziona była Granger. Kiedy dotarł na miejsce zobaczył dziewczynę siedzącą pod ścianą. Było widać, że jest zmęczona. Słysząc, że ktoś wszedł od razu podniosła głowę patrząc na zakapturzoną postać.
- Kim jesteś? - szepnęła Gryfonka. Blondyn nie wiedząc co odpowiedzieć rzucił pod jej nogi wodę i kanapkę przyglądając się jej. Nie wiedział czy jest bardziej przestraszona czy bezradna. Była dla niego zagadką.
- Niech Cię to nie interesuje. Jedz - mruknął odwracając się do drzwi z zamiarem wyjścia.
- Chwila, poczekaj. - poprosiła niepewnie - Ja z skądś znam Twój głos. Czy my się znamy? - zapytała. Draco uśmiechnął się wrednie pod nosem delikatnie się do niej odwracając.
- Można tak powiedzieć - powiedział i zanim ta zdążyła coś powiedzieć Draco wyszedł zamykając jej cele.
Przez następne parę dni Draco przychodził do niej dając jedzenie, ale nie odzywał się. Nie reagował na jej zaczepki, pytania czy prośby. W duchu walczył sam ze sobą. Nie chciał się odezwać, bo bał się, że Hermiona domyśli się kim jest, że ściągnie jego kaptur i dowie się jaką bestią się stał. Z drugiej strony tęsknił za światem i szkołą. Chciał wiedzieć co dzieje się w zamku. Granger była w Malfoy Manor już 10 dni. Dzień nie zapowiadał się inaczej niż wszystkie. Jak zawsze Draco przyszedł do jej celi, podał tacę z posiłkiem i już miał wychodzić, gdy nagle coś pękło. Coś przełamało monotonię.
- Powiesz mi w końcu kim jesteś? - zapytała dziewczyna. Denerwowała już ją ta cisza. Była jak zawsze ciekawa. Musiała wiedzieć kim on jest, tym bardziej, że usłyszała jego głos i jest pewna, że go zna.
- Nie. - powiedział chcąc już wyjść
- Dlaczego nie?
- Bo nie. - odpowiedział zirytowany
- Ale dlaczego? Czego się boisz?- nie rezygnowała. - Wiesz kim jesteś? Tchórzem. Zwykłym tchórzem, który nie potrafi odsłonić swojej twarzy. Co, wstydzisz się ile osób zabiłeś? W końcu jesteś śmierciożercą, zwykłym mordercą bez uczuć. - prowokowała. Draco wściekły odwrócił się do niej.
- Nie masz prawa tak o mnie mówić! Nic o mnie nie wiesz szlamo! - wrzasnął z furią.
- To mi powiedz. Kim jesteś? I dlaczego się chowasz? - zapytała nieugięta patrząc na niego wyzywająco. Draco zły ściągnął kaptur odsłaniając swoją twarz. Hermiona w szoku zakryła ręką usta.
- Dlatego - warknął patrząc jej w oczy z bólem.
- Malfoy - szepnęła wstając i niepewnie do niego podchodząc. Draco odruchowo cofnął się do tyłu.
- Nie zbliżaj się do mnie - powiedział cicho spuszczając głowę i wyszedł szybko.
Draco nie przychodził do niej przez parę następnych dni. Zlecił innemu śmierciożercy, aby zanosił jej jedzenie. Był wściekły, że szlama sprowokowała go do odsłonięcia się. Nigdy tego nie robił. Nie chciał, aby ktokolwiek go oglądał. Dlatego nie chciał do niej wracać. Niestety śmierciożerca, który go zastępował dostał misje, więc Draco ponownie musiał zanosić Granger jedzenie. Niechętnie wszedł do jej celi kładąc tace z posiłkiem niedaleko niej.
- Dlaczego masz kaptur? Już Cię widziałam - powiedziała cicho patrząc na niego.
- I co, chcesz znów zobaczyć? Żeby się pośmiać i pokpić? - warknął.
- Dlaczego miałabym to robić? - zapytała wstając i stając przed nim.
- Czy Ty jesteś ślepa Granger? Bo jestem potworem, bestią. - wysyczał wściekły. Hermiona podeszła do niego bliżej i zdjęła jego kaptur z głowy patrząc na oszpeconą twarz.
- Nie jesteś potworem. Może dupkiem o zimnym sercu, ale na pewno nie potworem. - powiedziała, chcąc go pocieszyć. Malfoy na te słowa lekko się zaśmiał pod nosem, przez co na twarz Gryfonki wkradł się delikatny uśmiech.
- Myślałam, że nie żyjesz. Dużo osób w zamku tak myśli - powiedziała nagle.
- Może i lepiej - powiedział siadając, a Hermiona usiadła obok niego.
- Co Ci się stało? Kto Ci to zrobił? - szepnęła niepewnie. Draco uśmiechnął się kwaśno pod nosem.
- Najsłynniejszy czarodziej świata magii, Albus Dumbledore - powiedział patrząc na jej reakcje. Ta delikatnie się zakrztusiła wodą, którą właśnie piła.
- Ale dlaczego? - zapytała w szoku. Ślizgon westchnął zamykając oczy i opierając głowę o zimną ścianę i opowiedział jej o walentynkach oraz dziewczynce. Pominął jednak fragment o tym, że odczynić urok może miłość.
- I nie ma sposobu, abyś powrócił do dawnego wyglądu? - zapytała głaszcząc go po dłoni.
- Nie, nie ma - odparł sucho, ale nie odtrącił ręki - W końcu kto pokochałby bestie - pomyślał przypominając sobie ostatnie słowa w gabinecie dyrektora Hogwartu, człowieka, którego nienawidził z całego serca. Z zamyślenia wyrwał go dreszcz zimna.
- Granger jak Ty tu dajesz rade spać? - zapytał.
- A mam jakiś wybór? - zapytała uśmiechając się wymuszenie. Malfoy zamyślił się wstając.
- Masz. - powiedział nagle. Hermiona spojrzała na niego zdezorientowana nie wiedząc o co mu chodzi.
- Niedługo wrócę - powiedział i wyszedł.
Wrócił może po piętnastu minutach, z tajemniczym uśmiechem na twarzy.
- Chodź - powiedział podając jej rękę.
- Ale dokąd? Będziesz miał, kiedy się dowiedzą, że to Ty mi pomogłeś opuścić cele. - powiedziała szybko.
- Spokojnie Granger. Załatwiłem pozwolenie na to, żebyś opuściła to pomieszczenie i załatwiłem Ci inne lokum. - powiedział nadal się uśmiechając.
- Co? O czym Ty mówisz? - zapytała zdezorientowana
- Nie patrz się tak tylko chodź - powiedział śmiejąc się. Nie czekając na to czy Gryfonka zacznie swój wykład wziął ją za rękę i pociągnął za sobą. Była bardzo zmęczona, a uświadomiła sobie to, gdy po raz czwarty miała pokonać schody. Nie miała sił dalej iść. Draco widząc jej zmęczenie wziął ją na ręce i zaniósł do komnaty. Kiedy doszli do pokoju Hermiona praktycznie spała wtulona w ramionach Ślizgona. Malfoy delikatnie położył ją na łóżko przykrywając kołdrą. Ta wtuliła się natychmiast w poduszkę. Dracon usiadł na parapecie patrząc przez okno co jakiś czas zerkając na dziewczynę.
Mijały kolejne dni, w których Draco i Hermiona poznawali siebie nawzajem coraz bardziej. Ślizgon wciąż wstydził się swojego wyglądu, który młodej Gryfonce nie przeszkadzał. Nie obchodziło ją jak wygląda, liczyło się dla niej jego wnętrze. Bardzo go polubiła, stali się dla siebie przyjaciółmi. Draco codziennie zabierał ją na spacery do ogrodu, czuwał przy niej nocami, gdy spała. Była mu wdzięczna, bo przy nim czuła się bezpieczna. Nawet w takim miejscu jak Malfoy Manor. Byli teraz w jej pokoju leżąc na łóżku i śmiejąc się.
- Ty nie bądź taka mądra Granger - zaśmiał się opierając o ścianę - Slytherin z pewnością pokona Gryffindor w następnym sezonie w quidditchu. Nie znasz się, więc z pewnością mam racje - powiedział dumny.
- Pamiętaj, że znam się na różnych dziedzinach - wytknęła mu rozbawiona.
- No tak, mol książkowy - powiedział z uśmiechem.
- Fretka - zaśmiała się cicho rzucając w niego poduszkę, którą on w locie złapał bez problemu.
- Panna Wiem-To-Wszystko - odgryzł się odrzucając poduszkę zadowolony.
- Zarozumialec - powiedziała rozbawiona nie chcąc dać za wygraną.
- Szlama - wyrwało mu się zanim zdążył w ogóle pomyśleć. Kiedy zrozumiał co powiedział wściekły na siebie ugryzł się w język. Gryfonka zamarła w bezruchu słysząc jak ją nazwał.
- Nie chciałem.. - powiedział cicho. Granger nie słuchając go wstała i zamknęła się w łazience.
- Hermiona - powiedział podchodząc do drzwi.
- Odejdź stąd - warknęła odkręcając wodę w kranie, aby nie słyszał jej płaczu. Draco spuścił głowę i posłusznie wyszedł z pokoju. Słyszał jej płacz i bolało go to, nie chciał, aby cierpiała. Nie chciał jej zranić.
Tej nocy nie potrafił zasnąć. W jego myślach wciąż była Granger. Nie mogąc wytrzymać wszedł po cichu do jej pokoju. Ta spała już wtulona w poduszkę, miała podpuchnięte oczy od płaczu i smutny wyraz twarzy. Draco delikatnie odgarnął jej włosy z twarzy kucając przy niej tak, że jego twarz była tuż przy jej.
- Wynagrodzę Ci to, obiecuje - szepnął całując ją w czoło. Hermiona poruszyła się przez sen, A Malfoy widząc to wstał i usiadł na parapecie. Wyszedł dopiero nad ranem kiedy młoda Gryfonka zaczęła się budzić. Nie chciał, aby wiedziała, że tam był.
Draco wrócił do jej pokoju parę godzin później.
- Możemy pogadać? - zapytał patrząc na nią. Hermiona, która wyglądała przez okno spojrzała na niego smutna.
- A mamy o czym? - zapytała cicho.
- Chcę Ci coś pokazać - powiedział podchodząc do niej i stanął za nią zawiązując jej oczy.
- Co Ty robisz? - zapytała zdezorientowana.
- To ma być niespodzianka - odpowiedział z delikatnym uśmiechem i złapał ją za dłoń, po czym poszedł z nią piętro wyżej. Szli w milczeniu, żadne z nich nie odważyło się go przerwać. W końcu stanęli.
- Mogę już zdjąć opaskę? - zapytała.
- Jeszcze chwila - powiedział zadowolony odsłaniając zasłony, po czym stanął za nią i zdjął jej opaskę.
- Niesamowite - szepnęła zachwycona patrząc na ogromną bibliotekę. Były tam książki z całego świata. Nie było widać jej końca. - Jeszcze nigdy nie widziałam tylu książek - zaśmiała się patrząc na to z uśmiechem. Drgnęła delikatnie kiedy Draco objął ją od tyłu.
- Wybacz mi - wyszeptał jej do ucha.
Po pokazaniu jej biblioteki Hermiona nie była w stanie nie wybaczyć Malfoyowi. Uzgodnili, że tamten incydent pójdzie w niepamięć i tak zrobili. Dalej w ciągu dnia rozmawiali, śmiali się, zbliżali do siebie. Draco był zadowolony z tego, że udało mu się przekonać Gryfonkę do wybaczenie. Zrobienie jej niespodzianki sprawiło mu przyjemność. Dlatego postanowił nie przestawać na jednej. Miał nadzieję, że i ta niespodzianka sprawi jej tak wielką przyjemność jak poprzednia.
Pewnego ranka przyszedł do niej z jakimś pudelkiem. Granger była w szoku, nie spodziewała się żadnego prezentu.
- Cześć Draco. Co tam masz? - zapytała ciekawa pudełka.
- Prezent dla Ciebie i nie rób sobie planów na wieczór, bo mam jeszcze jedną niespodziankę. - powiedział wrednie się uśmiechając.
- Jakbym miała jakieś plany - prychnęła. Na co Draco się cicho zaśmiał pod nosem.
Zbliżał się wieczór. Hermiona siedziała w fotelu czytając książkę. Od czasu do czasu zerkając to na zegar to na pudełko, w którym była piękna suknia. Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi.
- Proszę
- A ty jeszcze nie gotowa? - zapytał widząc, że Gryfonka siedzi w fotelu nie przebrana.
- Gotowa na co? - zapytała zdziwiona wstając.
- Zobaczysz - powiedział z błyskiem w oku. Granger w odpowiedzi cicho się zaśmiała i poszła do łazienki po drodze zabierając pudełko. Po piętnastu minutach wyszła z niej już przebrana, miała nałożony delikatny makijaż i zrobioną idealną fryzurę.
- Wow. Wyglądasz nawet znośnie Granger - powiedział wrednie i puścił do niej oko
- Ty też nieźle się prezentujesz - odpowiedziała uśmiechając się
- Pani pozwoli. - powiedział podając jej rękę
- Powiesz mi dokąd mnie zabierasz? - zapytała ujmując jego dłoń
- To ma być niespodzianka - odpowiedział tajemniczo. Po czym udali się do wielkiej sali, która była specjalnie przystrojona na dzisiejszy wieczór.
- Draco Ty to zrobiłeś? - towarzysz kiwnął tylko głową - Ale kiedy? Jak? - dopytywała się zszokowana Gryfonka. Ślizgon zaśmiał się cicho
- A słyszałaś o takim czymś jak magia? - zapytał rozbawiony jej reakcją
- Bardzo śmieszne. Nie łap mnie za słówka. Wiesz dobrze o co mi chodzi - odpowiedziała.
- Mogę prosić Panią do tańca? - zapytał szarmancko się uśmiechając. Ukłonił się i podał jej rękę.
- Oczywiście - odpowiedziała również się uśmiechając. Tańczyli na środku sali patrząc sobie w oczy. Hermiona nigdy nie czuła się tak wyjątkowo. W jego ramionach czuła się spełniona. Niczego więcej nie potrzebowała. Tak samo jak Draco. Ważne, że miał ją w swoich ramionach. Nic więcej się nie liczyło. Tylko oni. Zanim się spostrzegli muzyka przestała grać, a oni zatrzymali się. Wciąż jednak stali objęci. Draco przestał patrzeć jej w oczy i spojrzał na cudowne usta, o których już od dawna marzył. Chciał ją pocałować, ale nie mógł. Przecież był bestią. A ona piękną dziewczyną, która mogła mieć każdego. Rozmyślając nie zauważył tego, że schyla się do niej. Był zdziwiony widząc, że ta nie odsuwa się, a wręcz przeciwnie przymyka oczy do upragnionego pocałunku. Nagle zza drzwi sali dobiegł głośny huk. Hermiona i Draco momentalnie odsunęli się od siebie patrząc na drzwi.
- Co to było? - zapytała przestraszona.
- To pewnie po Ciebie - powiedział młody Malfoy sięgając po różdżkę i po chwili był w stroju śmierciożercy z kapturem na głowie. - Musisz iść - dodał nie patrząc na nią.
- Jak to? A Ty? Nie zostawię Cię - powiedziała od razu, ściągając jego kaptur i głaszcząc go po policzku.
- Nie rozumiesz? To jest Twoja szansa. W końcu się uwolnisz, wrócisz do przyjaciół - powiedział unikając jej wzroku. Nie chciał jej tracić, ale wiedział, że tak będzie dla niej najlepiej.
- A co będzie z Tobą? - zapytała ze łzami w oczach.
- Jestem w końcu tylko bestią. Kogo obchodzi mój los - powiedział uśmiechając się smutno.
- Nie mów tak. Mnie obchodzi. I to bardzo - powiedziała ostro - Kocham Cię Draco.. Zakochałam się w Tobie - wyszeptała i pocałowała go delikatnie. Ślizgon przytulił ją zaczesując jej włosy do tyłu.
- Ja też Cię kocham. Dlatego błagam. Wybacz mi - szepnął jej czule do ucha i zanim Hermiona zdążyła cokolwiek powiedzieć Draco załamany rzucił na nią zaklęcie ogłuszające, po czym wziął ją nieprzytomną na ręce.
- Dziękuje, że nauczyłaś mnie kochać - szepnął uśmiechając się delikatnie, po czym teleportował się z nią do Hogwartu i tak, aby nikt o nie widział poszedł do Skrzydła Szpitalnego kładąc ją tam. Nie mógł jej skazać na życie z nim. Bestią, śmierciożercą. Był nikim. Po chwili wrócił do Malfoy Manor. Nikogo już nie było. Ani Zakonu Feniksa, ani śmierciożerców. Został tylko okropny bałagan, jedyny ślad, że toczyła się tu walka.
- "Czarny Pan nie będzie zadowolony" - pomyślał idąc przygnębiony do swojego pokoju i przystanął przy rozbitym lustrze podchodząc do niego zdziwiony i niepewnie go dotykając jakby chcąc sprawdzić czy to na pewno nie sen. Był sobą. Przystojnym, dawnym sobą. Ale tylko z wyglądu. Teraz go to nie interesowało. Co z tego, że jest przystojny? Nie ma jej. A teraz tylko ona się dla niego liczyła. Nie władza, wygląd czy status. Tylko ona.
Minął miesiąc. Hermiona chodziła cały czas przygnębiona. Tęskniła za Draco, nie miała od niego żadnych wieści. Miała nadzieję, że nie miał kłopotów przez jej zniknięcie. Nie powiedziała przyjaciołom o zbliżeniu się do Malfoya. Wiedziała, że nie zrozumieliby jej. Siedziała teraz w Wielkiej Sali grzebiąc widelcem w talerzu. Były walentynki, dzień zakochanych, na których w tej chwili nie potrafiła patrzeć. Wtedy jeszcze bardziej bolało. Zawsze kochała ten dzień, dziś latające kupidyny, róż, konfetti oraz zaczarowane serduszka irytowały ją jak nigdy przedtem. Nagle w Wielkiej Sali zrobił się szum. Wzrok wszystkich skierował się na przystojnego blondwłosego ślizgona, który wszedł do sali szukając wzrokiem tej jednej konkretnej osoby. Olał ciekawskie spojrzenia uczniów oraz plotki, które w tej chwili już powstawały roznosząc się po WS. W końcu ją znalazł. Siedziała przy stole gryfonów nie rozumiejąc zamieszania jakie zrobiło się w sali. Wyprostowała się i spojrzała na drzwi, w których stał młody Malfoy. Kiedy tylko jej wzrok padł na niego on uśmiechnął się łobuzersko.
- Draco - szepnęła wstając szybko i podbiegła do niego rzucając się mu szczęśliwa na szyje. Ten objął ją mocno wdychając stęskniony jej zapach.
- Tęskniłem. - powiedział uśmiechając się delikatnie.
- Ale jak to możliwe? - zapytała głaszcząc go po policzku i patrząc mu w oczy z iskierkami szczęścia. Dracon zaśmiał się cicho pod nosem.
- Potęga miłości - szepnął jej czule do ucha, po czym ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
THE END
Subskrybuj:
Posty (Atom)